SF na cztery głosy – recenzja książki „Fuga. Powieść polifoniczna” Magdaleny Anny Sakowskiej

„Fuga. Powieść polifoniczna” zaintrygowała mnie nie tylko tytułem. Autorka, czyli Magdalena Anna Sakowska dostarcza nam zarówno ciekawego podejścia w narracji, ale również coś, co lubię nazywać „złotym środkiem SF”.

Widzicie, owy wspomniany złoty środek, to cecha powieści, po którą potrafi sięgnąć każdy czytelnik, bez odbicia się od treści. Nie popada w skrajności pomiędzy fabularyzowanym wykładem naukowym lub moralizatorską pogadanką, a pustą rozrywką. „Fuga” zgrabnie łączy konkretne przesłanie i wizje autorki dotyczące mediów społecznościowych z wartką akcją i dobrze napisanymi, wiarygodnymi bohaterami.

Temat poruszany przez autorkę jest ważny i aktualny. Mamy w „Fudze” bowiem pomnożone przez cztery, Igrzyska Śmierci na skalę międzyplanetarną. Bo to właśnie wokół Igrzysk w przyszłości, w których bohaterowie uczestniczą, krąży fabuła. Są to często niebezpieczne, bardzo karkołomne zadania, a o wypadek, zwłaszcza śmiertelny, nietrudno. Wszystko ku uciesze całej ludzkości, która poprzez media społecznościowe śledzi uczestników i głosuje na nich. Jest to ciekawa, bardzo prawdopodobna, a zarazem przerażająca wizja. Walka o każdy lajk. Pytanie o to, jak daleko w poszukiwaniu rozrywki, rywalizacji lub innych form skrajnych emocji jesteśmy w stanie się posunąć dzięki technologii? Jest to warte przemyślenia zagadnienie, które z dnia na dzień jest coraz bardziej aktualne. Przecież ludzkość zawsze szukała wrażeń, a sformułowanie „chleba i igrzysk” nie wzięło się znikąd.

Ciekawym zabiegiem było wprowadzenie czterech narratorów-bohaterów pierwszoosobowych, którzy zwłaszcza w późniejszych rozdziałach, potrafią się pojawić w jednym rozdziale naraz. Z początku bałem się, że wprowadzi to pewien chaos. Zresztą, podobne obawy pewnie nie tylko u mnie się pojawiły. Uspokajam jednak, że jest wręcz przeciwnie, choć niepokój jest uzasadniony zawsze, gdy mamy do czynienia z niecodziennymi lub nowymi podejściami do literatury. Podobne odczucia zresztą miałem również przy „Zodiakach. Genokracja” Magdaleny Kucenty. W „Fudze” każdy z narratorów-bohaterów otrzymuje głos w odpowiednim momencie, dzięki czemu fabuła podczas lektury nie ucieka we wszystkie strony. Jak potem stwierdziłem, ani razu nie musiałem cofnąć się, by przeczytać ponownie jakiś fragment. Poczwórny narrator czteroosobowy wyjaśnia również tytuł powieści (autorka zresztą wspomniała również o tym w wywiadzie, który możecie przeczytać na stronie naszego magazynu). Każdy bohater jest jednym z czterech głosów pojedynczego utworu, tak jak fuga w muzyce. I jak w porządnie skomponowanej melodii, wszystko się układa w najlepszym porządku.

Mam nadzieję, iż nie przesadzę ze stwierdzeniem, że mamy pewien renesans polskiej, dobrej fantastyki naukowej, która poza rozrywką (sama w sobie nie jest niczym złym)niesie konkretną treść i przesłanie. Ostatnimi czasy mogliśmy słyszeć o takich tytułach jak wspomniane już „Zodiaki. Genokracja” Magdaleny Kucenty, „Płomień” Magdaleny Salik, czy „Gnoza „ Michała Cetnarowskiego. „Fuga” pasuje dobrze do wymienionej czwórki. Zarówno pod kątem ciekawie poprowadzonej narracji, jak i przedstawionego problemu.

Muszę pochwalić autorkę za styl. Jest spójny, wartki i wciągający. Pełny naprawdę zgrabnie skomponowanych zdań i metafor, które można znaleźć na niemal każdej stronie. Co ważniejsze, służą czemuś i nie są pustym laniem wody. Widać, że autorka miała pomysł i umiejętności, by sprawdzić się również w tej materii.

Jeśli myśleliście o sięgnięciu po „Fugę. Powieść polifoniczną”, ale mieliście opory, to śmiało Wam mówię, że nie ma czego się bać. Nawet jeśli nie jesteście fanami science fiction. Jest to pełnowartościowa powieść, w której odnajdzie się każdy.

Grzegorz Czapski