Relacja z wiosennych Warszawskich Targów Fantastyki

W zeszłym tygodniu, a dokładniej w dniach 19-20 marca, odbyła się kolejna edycja WTF-ów, czyli Warszawskich Targów Fantastyki. Chodzę tam już od dłuższego czasu i za każdym razem, niezależnie czy idę sam, czy z kumplami, to właśnie wrota Domu Towarowego Braci Jabłonowskich zawsze stoją otworem. Choć najpierw trzeba się do nich przebić.

Czymś, co zawsze rzuca się w oczy, jest kolejka ciągnąca się długo w głąb Chmielnej lub Kruczej, miejscami zbliżając się nawet do alei. Jerozolimskich. Mimo to w tym roku było ich dwie: jedna dla osób posiadających już akredytację, a druga dla tych, którzy chcieli na miejscu kupić bilet. I – muszę przyznać – chyba został pobity rekord. Już około godziny dziesiątej w sobotę zebrał się niesamowity tłum, marzący o tym, aby wejść do środka. Czy to rosnąca popularność WTF-ów? W pewnym stopniu na pewno, ale widzę tutaj również inny powód, który określę jako „wyposzczenie przez pandemię”. Podejrzewam, że spora część uczestników wydarzenia dawno już nie brała udziału w jakimkolwiek wydarzeniu fandomowym na żywo. Zrozumiałe, mamy przecież obostrzenia sanitarne, corona nie śpi, więc tych imprez jest mniej.

Tłumy na parterze
fot. Bartosz Harasim

Ale tak się składa, że WTF-y dały tę namiastkę. Oczywiście, to nie jest stricte konwent, a targi, ale już przekraczając próg, można ją poczuć – tłumy nieznanych ludzi, często przebranych, przeglądających bibeloty lub książki. I choć człowiekowi może się od tego zakręcić w głowie, to wie jednak, że jest wśród swoich. A potem, spacerując, spotyka znajomych, zagada z kimś o książce lub serialu, kupi sobie gadżet i wróci zadowolony do domu.

Wystawców, jak co roku, przybywa. Tym razem, zgodnie z moimi obliczeniami, było ich 127. Choć wielu z nich, zwłaszcza tych największych, bierze udział w targach już od kilku edycji i można ich niemal zawsze spotkać w tych samych miejscach. Spacerując razem z naszym redakcyjnym chomikiem bojowym, Bartkiem, rzuciło nam się w oczy kilka stoisk. Oczywiście, wybór jest dość subiektywny, więc wybaczcie, jeśli nie wymienię czegoś, co sami lubicie.

Stoisko Black Monk
fot. Bartosz Harasim

Tak więc najpierw muszę wspomnieć o „Samowydawcach”. Ta grupa zwariowanych autorów pojawia się coraz częściej nie tylko na WTF-ach, ale również na innych imprezach. Ciężko przejść obok nich obojętnych, zwłaszcza, że wielu potrafi zachęcić do kupna i przeczytania swoich publikacji. Potwierdza to stwierdzenie, że bezpośredni kontakt z autorem pozwala przełamać lody i często ma decydujący wpływ na kupno książki. Sam niejeden raz po spotkaniach autorskich lub rozmowie z pisarzem jestem skłonny sięgnąć po daną pozycję lub całą bibliografię.

Ucieszyliśmy się bardzo mocno, widząc, że pojawiła się księgarnia „eSeF.com.pl”. Nasza dwójka jest łasa na klasykę i pozycje okołofandomowe, a prowadzący ten sklep zawsze potrafi dobrze doradzić. Oczywiście, kanon literatury fantastycznej można było również znaleźć na stoisku „Antykwariatu Grochowskiego”, który ma w swojej ofercie często trudne już do zdobycia pozycje.

Trochę szkoda, że „Fabryka Słów” pierwszego dnia nie dojechała. Nie mam pojęcia, czy pojawili się w niedzielę, ale z tego co słyszałem, wystąpiły problemy z dostarczeniem książek z Lublina. Nie dociekam.

Puste stoisko Fabryki Słów
fot. Bartosz Harasim

Stoisko Samowydawców
fot. Bartosz Harasim

Innym rzucającym się w oczy i bardzo żywym stoiskiem było „Black Monk” – to już miejsce dla Fanów RPG, zwłaszcza „Zewu Cthulhu”, „Tajemnicy Pętli” i paru innych systemów. Co najważniejsze, można było rozegrać szybkie sesje z całkowicie obcymi sobie ludźmi. Ah! Łezka się w oku kręci na wspomnienie czasów, kiedy grywało się na konwentach z losowo dobraną drużyną.

Oczywiście, jeżeli mowa o „gierczanych” stoisk stoiskach, był tam również „Portal Games”, dwa sklepy z planszówkami, rpgami oraz z bitewniakami. Tu puszczę oko w kierunku stoiska sklepu „Paladynat” i jego właściciela, Artura Szyndlera. Kto jak kto, ale ten człowiek potrafi zagadać i doradzić. Trudno odejść od niego z pustymi rękoma.

A poza tym, oczywiście, cała masa stoisk z gadżetami, grafikami, biżuterią, artykułami skórzanymi i wszystkim tym, czego dusza zapragnie. Naprawdę, ciężko nie znaleźć na WTF-ach czegoś dla siebie.

Scena
fot. Bartosz Harasim

Mimo iż impreza to przede wszystkim targi, posiada również niewielki blok prelekcyjny oparty głównie na spotkaniach autorskich. A w tym roku było zacnie: Michał Cholewa, Jarosław Grzędowicz, Maria Lidia Kossakowska, Agnieszka Hałas, Paweł Majka, Andrzej Pilipiuk, Radek Rak, Jagna Rolska, Arkady Saulski, Anna Szumacher, Andrzej Wardziak, Adam Wieczorek i Karolina Żuk-Wieczorkiewicz. Czyli autorzy znani oraz przez większość lubiani. Myślę, że każdy, kto był chętny, wybrał się na spotkanie ze swoim ulubionym pisarzem.

Warszawskie Targi Fantastyki są imprezą, która spodoba się łowcom okazji, gadżeciarzom, ale i osobom, które nie lubią zmian. Zwłaszcza że formuła imprezy, jest od kilku edycji bardzo podobna. Jednak nie zmienia to faktu, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Na targach byli:
Grzegorz Czapski
Bartosz Harasim

Bartosz Harasim ze Żmijunem
fot. Grzegorz Czapski