Opowieść o kolorze – recenzja „Kolor śmierci, odcień grobu, czyli 50 odcieni morderczej zieleni”

Ostatnimi czasy Wydawnictwo IX zaczęło wypuszczać nie tylko powieści oraz antologie, ale również wzbogaciło swoją ofertę o pozycje popularnonaukowe. Patrząc na fandom, jak i poza jego granice, może się okazać to bardzo dobrym ruchem z ich strony, zwłaszcza że biorąc pod uwagę tematykę książek, wydawnictwo nie odchodzi od swoich korzeni, szczególnie w dziedzinach grozy lub mrocznych historii. Kolor śmierci, odcień grobu, czyli 50 odcieni morderczej zieleni jest jedną z dwóch pozycji popularnonaukowych wydanych ostatnio przez IX; druga z nich prawi o zombie, ale nie ona powinna interesować nas w tej recenzji. Autorka, Wiktoria Król, jest znaną pasjonatką XIX wieku i okresu wiktoriańskiego w krajach anglosaskich, prowadzi blogi i pisze artykuły. Dwa z nich możecie znaleźć w Białym Kruku (numer 4 i 16), więc z jej twórczością oraz stylem byłem już zaznajomiony. Przyznaję, że na książkę czekałem niecierpliwie od czasu, gdy tylko ją zapowiedziano, raz z powodu autorki, dwa, bo jednak stworzenie książki o tylko jednym kolorze intryguje. Choć później okaże się, że to tylko pierwszy stopień do omówienia szerszego zagadnienia.

Zacznijmy od merytorycznej strony recenzowanej pozycji. Tak jak sam tytuł książki mówi, jest ona o kolorze zielonym, a w szczególności o jednym z jego najważniejszych składników z omawianego okresu, czyli o arszeniku. Dlatego już na początku dostajemy solidny wykład z chemii, ale muszę przyznać, przystępny dla osoby nieobeznanej z tematem, podparty źródłami oraz wywiadami z ekspertami. Ale to tylko wstęp. Każdy rozdział poświęcony jest konkretnemu aspektowi używania koloru zielonego i związanego z nim arszeniku, począwszy od farb i dzieł sztuki, po jedzenie, tapety, kwiaty i wszystko to, co można farbować. Po przeczytaniu każdego rozdziału włos na głowie może się zjeżyć na myśl, co w XIX wieku potrafili robić ludzie. Sam pozbyłem się pewnego nawyku po przeczytaniu rozdziału o farbach.

I tu dochodzimy właśnie do siły Koloru śmierci…, czyli merytoryki, bo książka nie jest tylko wywodem autorki. Cała publikacja bogata jest w odniesienia, ilustracje, przypisy, bibliografię, a nawet wykresy, przez co widzimy konkretne podparcie na źródłach. Prawda, osoby zainteresowane, dla przykładu historią, wiedzą, że bywają monografie lub książki popularnonaukowe pełne wiedzy, ale napisane nudnym stylem, że po przeczytaniu paru stron człowiek ma ochotę wyć lub zdrzemnąć się parę minut. U Wiktorii Król jest wręcz przeciwnie. Rozdziały są żywe, dobrze i ciekawie napisane, czym przyciągają bardziej uwagę czytelnika. Ta opowieść o zieleni jest przetykana wspomnianymi dodatkami, takimi jak ilustracje lub przetłumaczone teksty źródłowe np. z prasy, które również wzmagają ciekawość i chęć dalszej lektury.

Wydanie i skład książki są naprawdę dobrze dopracowane. Zwłaszcza okładka sprawia najlepsze wrażenie, wzorowana jest bowiem na styl z epoki, przez co już samo sięgnięcie po tom jest przyjemne dla oka i ducha.

Mam tylko jeden poważny zarzut. Merytorycznie nie ma do czego się przyczepić, jednak coś musiało stać się podczas korekty, bo trochę literówek wymknęło się situ korektora i znalazły się w wersji finalnej. Takie sytuacje się zdarzają, ale jest to akurat ilość, która rzuca się w oczy. Mam nadzieję, że to tylko chwilowa słabość, bo cenię pozycje IX i czekam na ich kolejne książki.

Polecam Kolor śmierci, odcień grobu, czyli 50 odcieni morderczej zieleni nie tylko fanom XIX wieku, lecz również miłośnikom mrocznych, czasem makabrycznych, ale prawdziwych historii. Jest to opowieść o pięknym i jakże przyjemnym dla oka kolorze, będącego również zabójczym z powodu ignorancji ludzi z epoki. Pozycja ta jest napisana w przystępny i interesujący sposób, dzięki czemu nawet laik lub osoby zainteresowane jakimiś konkretnymi rzeczami, jak kuchnia, medycyna lub malarstwo znajdą coś dla siebie.

Grzegorz Czapski