Diabeł już tu nie mieszka, a szkoda – recenzja książki „Diabeł już tu nie mieszka” Mikołaja Marii Manickiego
Odnoszę wrażenie, że ostatnimi czasy na rynku pojawia się coraz więcej polskich powieści science fiction. Mało tego, każda kolejna powieść podnosi coraz wyżej poprzeczkę. Nie mamy już tylko jednego lub dwóch autorów, którzy specjalizują się w gatunku, ale już niezłą ich grupę. Dowodem tego są między innymi tegoroczne nominacje do nagród, jak np. do Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego czy Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla. Ale czy omawiana w tej recenzji powieść Mikołaja Marii Manickiego Diabeł już tu nie mieszka wpisuje się w trend dobrego jakościowo SF, który opisałem?
Zacznijmy od tego, że jest to debiutancka powieść autora, ale to nie oznacza, że jest słaba warsztatowo. Manicki bowiem takowy posiada i to na dobrym poziomie. W końcu zdobył drugie miejsce w pierwszej edycji konkursu literackiego zorganizowanym przez Polską Fundację Fantastyki Naukowej na opowiadanie SF, które znalazło się w pierwszym tomie antologii Ku Gwiazdom, wydanej przez Wydawnictwo IX.
Diabeł już tu nie mieszka jest napisany prostym, ale zrozumiałym językiem, wnoszącym do lektury sceny przynoszące skojarzenia z kinowymi. Jakiś czas temu recenzowałem książki Arkadego Saulskiego i jego trylogii Zapiski Stali. Podaję Saulskiego jako przykład, bo możliwe, że to pewien trend, który zaczyna pojawiać się w fantastyce. Np. w Czerwonym Lotosie mamy sceny żywcem wyciągnięte z kina samurajskiego lub od samego Kurosawy, a w powieści Manickiego całość wygląda jakbyśmy oglądali film innego charakterystycznego reżysera, czyli Quentina Tarantino. Pierwsze rozdziały są zazwyczaj krótsze. To bardziej scenki rodzajowe, służące prezentacji bohaterów oraz ich otoczenia. Czytelnik z początku odnosi wrażenie, że łączy je tylko planeta i kopalnia, będące miejscem akcji. Linki dość słabe na pierwszy rzut oka, a sama fabuła rozwija się wolno. Jednak z biegiem całość zaczyna coraz bardziej przyspieszać, a wszystkie wątki, do tej pory osobne, zaczynają się zazębiać i tworzyć spójną, dynamiczną i szaloną całość.
Czego tu nie mamy? Są elementy political fiction, thrillera, kryminału i komedii, polane gęstym sosem futuryzmu i twardej fantastyki naukowej. Z początku można mieć wątpliwości, czy autor zdołał unieść wszystkie wątki i motywy na raz, jednak po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów czytelnik jest już pewny, że tak. Manicki nie tylko przemyślał porządnie fabułę, ale również świetnie się bawił podczas pisania. Takie rzeczy po prostu widać.
Pochwalić autora trzeba za światotwórstwo oraz sposób narracji. Telemorfax, czyli planeta, na której rozgrywa się akcja powieści, potrafi zafascynować, a zarazem przestraszyć swoim groźnym pięknem. Jest to świat wulkanów i oceanów lawy, skrywających pod sobą surowce warte ryzyka. Czytelnik może poczuć, że jest na plastycznej i kapryśnej planecie, która potrafi poparzyć nieostrożnych. A oparzenie na Telemorfaxie zagraża życiu. Jest to również świat-kopalnia, a większość jego mieszkańców to górnicy, technicy i inżynierowie. Plan wydobywczy musi zostać spełniony, a bilans zgadzać. Nie trafiają tam przypadkowi ludzie, bo kto by chciał pracować w niebezpiecznych warunkach, na oddalonym latami świetlnymi od Ziemi świecie, gdzie króluje żywy ogień?
Narracja z kolei jest bogata, pełna ciekawych metafor – trafnych i zmuszających do myślenia. Choć przyznaję, że niektórym czytelnikom może to przeszkadzać lub uznają opisy za przerost formy. Jest to kwestia do indywidualnego rozważenia.
Wspomniałem w jednym z poprzednich akapitów o prostym, ale zrozumiałym języku. W przypadku Diabeł już tu nie mieszka jest to dobra cecha. Manicki udowadnia, że wykonał solidną pracę w zdobyciu i wykorzystaniu wiedzy z dziedzin górnictwa, inżynierii i nie tylko. W powieści znajdzie się sporo opisów technologii, opartych na solidnych naukowych i praktycznych fundamentach. To właśnie dzięki językowi wykorzystanemu przez autora zarówno osoba obeznana w inżynierii lub w temacie górnictwa, jak i laik odnajdą się i będą w stanie zrozumieć działania opisywanych machin lub wydarzeń. Autor tym zabiegiem sprawił, że powieść stała się bardziej przystępna dla większej liczby odbiorców, nie tylko ludzi, którzy od lat siedzą w fantastyce naukowej.
Diabeł już tu nie mieszka Mikołaja Marii Manickiego to wciągająca i emocjonująca powieść, po którą sięgnąć może dosłownie każdy. Zapewni rozrywkę, chwilę zadumy, ale i wybuchy śmiechu. Warto Diabłu dać szansę również dlatego, że jest to porządnie napisana powieść SF, w którą autor włożył solidny research i pracę.
Grzegorz Czapski