Kolekcjonerka skór nie byle jakich – recenzja na dwa głowy „Piątej skóry Nigumy” Aleksandry Bednarskiej

„Biały Kruk” ponownie powraca z recenzją na dwa głosy. Dzisiejszą pozycją, o której będzie dyskusja jest Piąta skóra Nigumy, autorstwa Aleksandry Bednarskiej. Autorka jest sinolożką, antropolożką kultury i pisarką. Mieszkała w Pekinie i na Tajwanie, a skończyła w mediolańskim Chinatown. Para się fantastyką, czasem grozą i absurdem oraz nie stroni też od humoru. Jej utwory możemy spotkać między innymi w „Nowej Fantastyce”, antologiach: Awaria prądu, Sny Umarłych, Wszystkie kręgi piekieł, City, Słowiańskie Strachy i wielu innych. Laureatka konkursu Południowe Podlasie w innym wymiarze, który zorganizował nasz wydawca, czyli Stowarzyszenie Klub Miłośników Fantastyki „Biały Kruk”. Zresztą, jej opowiadania pojawiły się również w „Białym Kruku”. Jej debiutancki zbiór opowiadań weird fiction Brudne sprawki wujaszka Hana zrobił wokół siebie sporo pozytywnego szumu, pokazując, że zarówno tematyka azjatycka, jak i pisarski warsztat nie są Aleksandrze Bednarskiej obce.

Piąta skóra Nigumy to egzotyczna, by nie powiedzieć, wręcz ezoteryczna powieść o kobiecie, która na co dzień prowadzi sklep z biżuterią orientalną oraz kadzidłami w podziemiach Dworca Centralnego. Jednak jest to tylko jedna z jej masek, a właściwie trzeba powiedzieć „skór”, gdyż Niguma w rzeczywistości jest dakini – istotą w połowie będącej kobietą, a w połowie wężem o tęczowych łuskach. Z wierzchu opanowaną, ale posiadającą dziką i często mięsożerną naturę. Samo imię Niguma również jest nieprzypadkowe, bowiem odnosi się do półlegendarnej nauczycielki w tradycji buddyzmu tybetańskiego.

W egzotyczną podróż do świata Nigumy wybiorą się: Weronika Koronka oraz Grzegorz Czapski.

Grzegorz Czapski: „Czy słyszeliście legendę bodhisattwy Nigumy?”. Nie mogłem się powstrzymać, by nie użyć cytatu z książki. Ja wcześniej nie, ale może dlatego, że wierzenia oraz mitologia buddyjska i hinduska do tej pory mnie zbytnio nie interesowały. Jednak mimo iż nie miałem o nich pojęcia, to muszę przyznać, że Aleksandra Bednarska bardzo dobrze radzi sobie z ich przybliżaniem czytelnikowi. To było już widoczne w “Brudnych sprawkach wujaszka Hana”, ale z mitologią i wierzeniami chińskimi. W Nigumie widać, że Aleksandra Bednarska rozwinęła swój warsztat pisarski. Wrażenie robi również narracja, która wydaje się snem na jawie, przybliżającym nam życie i historię bohaterki.

Weronika Koronka: Mitologia buddyjska i hinduska również nie była mi jakoś bliższa to tej pory. Tak naprawdę jest to pierwsza książka jaką przeczytałam o tej tematyce. I tak naprawdę Aleksandra Bednarska dość niekonwencjonalnie podeszła do wyboru miejsca akcji. Osobiście jestem raczej przyzwyczajona do powieści czy legend dziejących się w baśniowych i dokładnie wykreowanych do tego miejscach. Tu natomiast, miejsce akcji znajduje się głównie w Warszawie – m.in. w podziemiach dworca głównego czy na warszawskich Włochach. Okazjonalnie autorka przenosi nas w rejony bliskie głównej bohaterce, gdzie poznajemy jej historię i to jak znalazła się w stolicy. Warto wspomnieć, że książka podzielona jest na trzy części, gdzie wspomniane przeze mnie wydarzenia poznajemy na początku. Wprowadzane są dość dynamicznie – teraźniejsze wydarzenie przeplatane są z tym, co wydarzyło się w przeszłości. Niektórzy mogą się nie do końca odnaleźć w tym zabiegu. Jednak po pierwszych kilku stronach jesteśmy zbyt wciągnięci w historię, by zwrócić na to uwagę.

Grzegorz Czapski: Ja bym nawet powiedział, że ten zabieg narracyjny jest faktycznie dynamiczny, ale sprawnie przeprowadzony. Jednak poznając losy Nigumy, która jest jednocześnie narratorką i główną bohaterką powieści, mamy poczucie, że nie jest to postać pozytywna. Pomijam już fakt, że mamy do czynienia z istotą, która mogłaby nas poćwiartować, zjeść, a to co zostało wrzucić do zamrażarki na później. Nie jest również na wskroś zła. Nazwałbym ją reprezentacją siły natury, ale boję się, że wyjdzie moja ignorancja. Jednak poza dzikością jest również inteligentna i pod wieloma względami samoświadoma.

Niguma zdaje się poszukiwać ponownie oświecenia. Tak jak w jej przeszłości doznała już pierwszego, stając się bodhisattwą i dakinią, tak śledzimy jej losy, gdy po opuszczeniu swoich rodzinnych stron gubi siebie, przybiera coraz to kolejne skóry, a na koniec próbuje ponownie się odnaleźć. Oczywiście, jest wiedziona obsesją pozyskania kolejnej, bardzo konkretnej skóry, którą mogłaby założyć. Wydaje mi się, że dzięki takiej mieszance zyskujemy bardzo intrygującą postać umieszczoną w naszej codzienności, dzięki czemu chcemy śledzić jej losy.

Weronika Koronka: Co sam zauważyłeś, Nigumy nie da się jednakowo określić. I to może być w niej fascynujące. Jest jakby poza kategoriami dobra i zła, poza schematami, które zwykle przykładamy do bohaterów. Może to jest najbardziej niepokojące – że trzeba ją „czytać” innym alfabetem. Jak sama twierdzi urodziła się z gór i ludzkiego strachu. I oczywiście nie to, że pochwalam jej sposoby pozyskiwania skór i zawartość jej zamrażarki. Jednak wszystkie te działania mieszczą się w jej definicji „normalności”, którą nabyła wraz z pierwszym zejściem ze Złotych Gór. Wtedy, w latach 50., spotkała Ją po raz pierwszy – od tego momentu zaczęła się obsesja na punkcie dziewczyny, a raczej Jej skóry. Myślałam, że nie dowiemy się imienia dziewczyny o mlecznobiałej cerze, jednak autorka mnie zaskoczyła. Przez większość książki, Jej imię zostaje zagadką – wręcz mistyczną. Dowiadujemy się jak ono brzmi w zwykłej rozmowie, w której Niguma bezpośrednio nawet nie uczestniczy.

Grzegorz Czapski: Dobrze, że o tej dziewczynie wspomniałaś, bo tutaj dochodzimy do kolejnego, ważnego elementu książki. Został on nakreślony niemal na początku, ale dobrze o nim jeszcze raz powiedzieć. Treść Nigumy jest zatopiona w tradycji buddyjskiej, ale również hinduskiej. Niguma jako nieśmiertelna idzie ciągle za duszą wspomnianej kobiety, obsesyjnie jej pożąda, w każdym aspekcie. Jednak co jakiś czas w życiu bohaterki pojawia się inna postać, czyli jej były uczeń Khjungpo, który przyjął rolę przewodnika dla swojej byłej nauczycielki, by ta ponownie odnalazła swoją drogę. Dusze tych dwóch postaci towarzyszących Nigumie oraz układ poszczególnych części książki bardzo dobrze wpisuje się we wschodnie wierzenia o drodze duszy, reinkarnacji, poszukiwaniu oświecenia czy karmie.

Weronika Koronka: Dla mnie język książki był momentami wymagający, głównie ze względu na wprowadzenie słownictwa z tradycji buddyjskiej. Niektóre pojęcia były mi zupełnie obce i musiałam się na chwilę zatrzymać, żeby je zrozumieć. Mimo tego nie odebrałam tekstu jako przesadnie trudnego czy hermetycznego. Styl autorki wydaje mi się specyficzny, miejscami może nieco podniosły, ale nie nużący – wręcz przeciwnie, bardzo intrygujący. To moje pierwsze spotkanie z Bednarską i od razu poczułam, że to coś innego niż wszystko, co do tej pory czytałam. Podoba mi się jej sposób prowadzenia opowieści – ma w sobie coś nieoczywistego, zaskakującego. Myślę, że właśnie ta nieprzewidywalność historii najbardziej mnie ujęła. A jakie są twoje odczucia na ten temat?

Grzegorz Czapski: Zgadzam się. To Twoje pierwsze spotkanie, Weronika. Moje akurat nie, bo prozę Aleksandry Bednarskiej miałem okazję czytać już parę razy. Zarówno poprzez opowiadania, które opublikowaliśmy w „Białym Kruku” czy w antologii po zorganizowanym przez nas konkursie Południowe Podlasie w innym wymiarze, a kończąc na Brudnych sprawkach wujaszka Hana. Mogę śmiało powiedzieć, że w kwestii warsztatu pisarskiego Bednarska nie stoi w miejscu i stara się rozwijać. Zarówno pod kątem stylu, jak i językowo. Poprawę tego ostatniego, moim zdaniem, widać najbardziej. Jest od jakiegoś czasu płynniejszy i bardziej zachęcający czytelnika do lektury. Oczywiście, poprzednie pozycje nie były złe. Wspomniany Wujaszek Han zrobił na mnie naprawdę pozytywne wrażenie, ale widać, że przez te dwa lata autorka przyłożyła się do pracy nad warstwą językową. Warto też wspomnieć, że sam styl autorki również się rozwija.

Masz rację, że słownictwo buddyjskie może trochę odstraszyć na początku. Jednak nie ma czego się bać, bo to jest jeden z elementów, bez którego całość by nie zadziałała. Widać ogólnie też w sposobie pisania spory wpływ utworów pochodzących z azjatyckiego kręgu kulturowego, co jest odświeżające. Jeśli też zauważysz, jest to kolejny trend, który można dostrzec nawet w ogólnoświatowej fantastyce. Autorzy poszukują innych sposobów narracji oraz motywów lub ci pochodzący z krajów globalnego południa próbują się przebić do świadomości czytelników. Nie jest to łatwe, bo jednak wciąż mamy dominację narracji anglo-saskiej, jednak jest to widoczne. Przywołuję to specjalnie, bowiem Piąta skóra Nigumy jest właśnie przykładem poszukiwania przez Aleksandrę Bednarską nowych sposobów narracji i motywów, które są odmienne od tego, co znamy z codzienności, a wciąż będącymi dla nas egzotyką.

Chyba możemy już przejść do podsumowania. Co o tym myślisz?

Weronika Koronka: Moim zdaniem to dobry pomysł. Piąta skóra Nigumy to książka, która zaskakuje na wielu poziomach – zarówno warstwą fabularną, jak i formalną. Aleksandra Bednarska nie tylko zabiera nas w egzotyczną, mistyczną podróż, ale robi to z ogromnym wyczuciem narracyjnym. Umiejętnie łączy elementy tradycji buddyjskiej i hinduskiej z bardzo konkretną, warszawską codziennością, co daje w efekcie opowieść unikatową – zarówno pod względem tematyki, jak i klimatu. Język bywa momentami wymagający, ale jednocześnie jest niezwykle plastyczny, obrazowy i miejscami wręcz hipnotyzujący. Sama Niguma pozostaje postacią fascynującą – niejednoznaczną, niepokojącą, ale i niezwykle pociągającą. To bohaterka, która wymyka się schematom, której nie da się łatwo zaszufladkować, i być może właśnie dlatego tak mocno przyciąga uwagę czytelnika.

Grzegorz Czapski: Zgadzam się. Piąta skóra Nigumy to książka, która w pełni odbiega od schematów znanych w fantastyce. To podróż zarówno przez świat i historię niecodziennej, głównej bohaterki, jak i przez tradycję buddyjską, która pojawia się w ciekawej formie. Nie ukrywam, że miło mi również widzieć Aleksandrę Bednarską w bardzo dobrej formie. Mam więc nadzieję, że Piąta skóra Nigumy zyska większe uznanie wśród czytelników, bo to pozycja tego warta.

 

Weronika Koronka i Grzegorz Czapski