Wywiad z Katarzyną Wierzbicką
Źródło: Strona FB autorki

Biały Kruk: Dziś na stronie Magazynu Biały Kruk gościmy Katarzynę Wierzbicką, autorkę zarówno książek dla dzieci, jak i mroczniejszej fantastyki. Na początek standardowe pytanie, od kiedy zaczęłaś pisać?
Katarzyna Wierzbicka: Marzyłam, by zostać pisarką, odkąd zaczęłam oglądać ilustracje w książeczkach dla dzieci. Potem co prawda te marzenia trochę się rozmyły – równie atrakcyjne wydało mi się otrzymanie Oscara za rolę superbohaterki w filmie lub przeprowadzka w Bieszczady, poślubienie leśnika i posiadanie dwanaściorga dzieci. Przez długi czas koncentrowałam się zatem na czytaniu. Owszem, przychodziły mi do głowy różne historie, niekiedy je spisywałam, ale brakowało mi odwagi, aby spróbować pokazać je światu. Mniej więcej sześć lat temu zaryzykowałam i wysłałam kilka bajek do wydawnictw, ale nie dostałam ani jednej odpowiedzi. Potraktowałam to jako znak od losu, że kariera pisarska nie jest mi pisana. Nadzieja jednak umiera ostatnia, więc kiedy dowiedziałam się o skierowanym specjalnie do debiutantów konkursie Piórko na bajkę dla dzieci, postanowiłam spróbować. W 2018 r. mój tekst nie przeszedł nawet do pierwszej setki. A w 2019, ku swojemu wielkiemu zdziwieniu, wygrałam! Moja bajka została wydana w wielu tysiącach egzemplarzy i to dodało mi skrzydeł. To był przełomowy moment. Od tamtej pory pisanie stanowi dużą część mojego życia.
BK: Twoje pierwsze cztery książki: O królewiczu, który się odważył, Zaskroniec i pudel, Elf do zadań specjalnych i Duże troski małych zwierząt są pozycjami typowo przeznaczonymi dla dzieci. Co skłoniło Cię do ich napisania? Ma to związek z faktem, że posiadasz trójkę pociech i że również pracujesz jako nauczycielka przedszkolna?
KW: Na pewno ma duży związek. Dzieci zawsze lubiły, kiedy opowiadałam im takie historie „prosto z głowy, a nie z książek”. Miałam dużo okazji do ćwiczenia kreatywności. Poza tym córka i synowie są dla mnie niewyczerpanym źródłem inspiracji. Zwłaszcza odkąd zaczęłam pisać o zmorach i demonach. Nie ukrywam, że najbardziej krwawe i posępne sceny przychodziły mi do głowy wtedy, kiedy siedziałam zamknięta z dziećmi na kwarantannie. A co do pracy w przedszkolu – bez niej prawdopodobnie nie byłabym w stanie napisać Tajne przez magiczne, książki, której akcja dzieje się w publicznej placówce edukacyjnej dla najmłodszych.
BK: Patrząc na mijający rok można odnieść wrażenie, że próbujesz przebić się również do dorosłych czytelników. Widać to od czasu opublikowania w numerze 16 Białego Kruka opowiadanie Długa Zima, a potem po premierze książki Tajne przez magiczne. Od jak dawna planowałaś taki ruch i dlaczego?
KW: Ja w ogóle mało co planuję w życiu. Natomiast zawsze byłam fanką fantastyki i bardzo chciałam napisać taką powieść. Pewnego dnia, kiedy stałam na przedszkolnym podwórku i patrzyłam na dzieci bawiące się na huśtawce, w mojej głowie pojawiła się jak żywa główna bohaterka „Tajnego” – zupełnie przeciętna, obdarzona dobrym sercem i złośliwym poczuciem humoru dziewczyna o imieniu Agata, która chciała po prostu być lubiana, mieć święty spokój i pracę pozbawioną stresu oraz pośpiechu. A potem zaczęły mi przychodzić do głowy rzeczy, jakie mogłyby jej się przydarzyć w grupie, do której uczęszczają dzieci obdarzone zdolnościami magicznymi. Kiedy do Agaty dołączył Dawid – wredny, arogancki i tajemniczy półdemon, to już wiedziałam, że ta historia po prostu chce zostać opowiedziana i nie mam wyboru. Moi bohaterowie będą mnie dręczyć, dopóki nie spróbuję. Z Agatą bym sobie jeszcze poradziła, ale naprawdę wolałam się nie narażać Dawidowi!
Natomiast pomysł na opowiadanie Długa Zima przyszedł mi do głowy od razu, gdy dowiedziałam się o temacie przewodnim numeru – Cztery pory roku fantastyki. To opowiadanie dzieje się w uniwersum Tajnego, ale kilkadziesiąt (dokładnie osiemdziesiąt jeden) lat przed rozpoczęciem akcji w książce.
Źródło: Strona FB autorki

BK: Jest różnica pomiędzy pisaniem dla dzieci, a dla dorosłego czytelnika?
KW: Tekst dla dzieci musi być ściśle dopasowany do ich możliwości odbioru. Na początku trzeba określić, dla jakiej grupy wiekowej się pisze, i zgodnie z tymi założeniami dobrać stopień skomplikowania fabuły oraz języka. Kiedy tworzy się książkę dla przedszkolaków, nie można sobie pozwolić na sarkazm, niedopowiedzenia, aluzje, bo książka będzie dla nich niezrozumiała. Dzieci często czerpią wzorce zachowań ze swoich lektur, dlatego na autorze spoczywa duża odpowiedzialność, aby w tekście umieścić odpowiednie przesłanie.
To, co wydawało mi się szalenie pociągające w pisaniu dla dorosłych odbiorców, to moje poczucie, że będę mogła pozwolić sobie na więcej – ironię, czarny humor, niejednoznaczność. A także brak happy endu – niektóre czytelniczki pisały mi, że zakończenie „Tajnego…” złamało im serce. I chyba jestem wredna, bo bardzo mnie te wiadomości ucieszyły.
BK: Pozostańmy jeszcze na moment przy pozycjach dla najmłodszych. Twój Elf do zadań specjalnych, odniósł największy sukces. Chyba nawet książka jest jedną z popularniejszych obecnie pozycji świątecznych. Co skłoniło Cię do napisania akurat takiej książki? Czy to prawda, że będzie wydana również zagranicą?
KW: Tak, w tym roku ukazała się na Ukrainie. Cieszę się, że historia elfa Wiercipiętka, pomocnika Mikołaja, który zgubił swój magiczny szalik zapewniający niewidzialność, spodobała się czytelnikom. Jest to opowieść podzielona na dwadzieścia cztery rozdziały, w taki sposób, aby można ją było czytać codziennie od pierwszego grudnia do Bożego Narodzenia. Poza elfami występują tam także pokłócone ze sobą trolle i krasnoludki, które uciekły ze Zwykłego Świata do krainy św. Mikołaja.
Chciałam przekazać w tej książce, że dzieci bardziej niż drogich zabawek potrzebują naszego czasu, uwagi, troski. Prawdziwy sens świąt to według mnie nie wypucowane okna, wypastowane podłogi, choinka aż do sufitu i masa prezentów, tylko czas spędzony z bliskimi.
BK: Widać również, że nie zwalniasz tempa i na horyzoncie masz następną książkę dla dzieci, czyli Nikt nie widzi słoni. Możesz opowiedzieć trochę o tej książce? Czym się kierowałaś podczas jej pisania i jakie chciałaś zawrzeć w niej przesłanie dla najmłodszych?
KW: To dla mnie bardzo ważna opowieść. Powstała w wyniku moich rozmów z bliskimi osób z niepełnosprawnością lub przewlekle chorych. Pomaga dzieciom przepracować problemy z samooceną i skoncentrować się na swoich mocnych stronach. Chciałam także, aby ukazywała, jak czują się osoby dyskryminowane lub wykluczone ze względu na swoją odmienność. Mam nadzieję, że bajka ta stanie się powodem do rozmowy z dziećmi o różnorodności, akceptacji, potrzebie przynależności, życzliwości.
BK: Dla niektórych Tajne przez magiczne mogło być zaskoczeniem, bo jak wspomnieliśmy wcześniej, znana byłaś jako autorka literatury dziecięcej. I widać tutaj, że nie tylko czerpiesz ze swoich zawodowych doświadczeń, jako nauczycielka przedszkolna, ale łączysz to ze słowiańską urban fantasy. Dlaczego akurat przedszkole? Czemu bohaterka po przejściach, która zatrudnia się w przedszkolu? Tyle pytań.
KW: Jak już wspominałam, nie bardzo umiem planować „tego i tego dnia usiądę i napiszę książkę na ten i ten temat, bo to obecnie modne i ma szanse na wydanie”. Spisuję historie, które pojawiają się w mojej głowie i są na tyle żywe, że nie mogę o nich zapomnieć. Przedszkole objawiło mi się jako miejsce akcji pewnie dlatego, że spędzam w nim sporo czasu, więc jego realia są mi dobrze znane, a moja wyobraźnia ma często pole do popisu. Słowiańska mitologia wydaje mi się szalenie ciekawa i inspirująca. Muszę jednak od razu przyznać, że demony i bóstwa zostały ukazane w mojej książce w sposób nie do końca typowy i zgodny z kanonami. Podczas pisania przyjęłam założenie, że w moim uniwersum mity, baśnie, legendy przekazywały tylko częściową prawdę o różnych pojawiających się w naszym świecie bytach nadnaturalnych. Taką, jaka im pasowała i jaką pozwoliły poznać zwykłym ludziom.
BK: Planujesz więcej książek dla dorosłego czytelnika?
KW: Tajne przez magiczne to pierwsza część trylogii. Drugi tom już napisany, trzymajcie kciuki, aby wydawnictwo zdecydowało się go wydać. Poza tym mam w planach fantasy osadzone w osiemnastym wieku, z fabułą nawiązującą do procesu czarownic w Doruchowie w 1775 r. Jestem na etapie zbierania informacji. jest to tak ciekawe i niezwykłe, że pewnie będę się tym zajmować dość długo w wolnych chwilach! Ostatnio przyszedł mi do głowy także pomysł na kryminał. Ale to coś zupełnie nowego, co dopiero powoli odsłania mi swoich bohaterów oraz poszczególne wątki. Zobaczymy, czy ułoży się w na tyle logiczną całość, bym zabrała się do pisania.
BK: Powiedz proszę, czy masz może jakąś maszynę czasu? Bo po ilości publikacji, które ukazały się lub zostały zapowiedziane w tym roku, można stwierdzić, że coś takiego posiadasz. Zwłaszcza przy pracy zawodowej i trójce dzieci. A może to po prostu dobra organizacja pracy? Zdradź proszę swój sekret!
KW: Niestety nie mam takowego, ale jeśli ktoś wynajdzie sposób na bezproblemowe łączenie życia zawodowego, rodzinnego i literackiego, to niech da mi znać. Ja mam wrażenie, że cały czas balansuję na cienkiej linie i niczemu nie poświęcam tyle czasu, ile powinnam. Nie ma złotego środka.
BK: Jakie są Twoje ulubione książki i autorzy? Z których wyciągasz najwięcej inspiracji do pisania?
KW: Moja miłość do tego gatunku zaczęła się od Świata Dysku Pratchetta. Te książki naprawdę zmieniły moje życie i spojrzenie na otaczający mnie świat. Odkryłam, że żyje się znacznie łatwiej, kiedy do rzeczywistości podchodzi się z przymrużeniem oka. Czytam sporo, lubię urban fantasy, z przyjemnością odkrywam polskie debiuty – ostatnio duże wrażenie zrobiły na mnie Słowodzicielka Anny Szumacher, Śmiech diabła Agnieszki Mieli i Droga do Wyraju Kamili Szczubełek. Z takich poważniejszych, rozbudowanych uniwersum uwielbiam Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Czekam teraz bardzo niecierpliwie na tom szósty.
BK: Dziękujemy za wywiad.
KW: Dziękuję serdecznie za pytania!