Seria Zajdlowa – Wywiad z Paulą Wanarską

Paula Wanarska – Rocznik 1995. Pochodzi z Gdańska, a od niedawna mieszka w Warszawie, gdzie stawia pierwsze kroki w branży gier. Lubi dobrze zjeść, długo spać, układać puzzle oraz włóczyć się po górach i lasach. Za pisanie na poważnie wzięła się dopiero kilka lat temu, ale już nie wyobraża sobie, że mogłaby przestać. Debiutowała w Nowej Fantastyce w 2019 roku opowiadaniem Bohaterowie nie umierają nigdy, a do Nagrody za rok 2022 nominowana za opowiadanie Zawsze.

Biały Kruk: Dzisiaj mamy przyjemność rozmawiać z Paulą Wanarską, nominowaną w tym roku do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla w kategorii opowiadanie, za utwór Zawsze, opublikowany w Nowej Fantastyce, Nr 10/2022. Dziękujemy, że zgodziłaś się przyjąć zaproszenie do wywiady w Serii Zajdlowej, który zorganizowaliśmy jako Magazyn Biały Kruk Na początek standardowe pytanie. Jak u Ciebie zaczęła się przygoda z pisarstwem? Od młodości chciałaś pisać, czy pojawiło się to z czasem?

Paula Wanarska: Odpowiem chyba też dość standardowo – zaczęło się jeszcze w dzieciństwie. Od zawsze uwielbiałam czytać i uwielbiałam fantastykę. Jednak takim decydującym impulsem była dla mnie nie książka, a film, konkretnie Drużyna pierścienia. Obejrzałam, zachwyciłam się i postanowiłam, że też chcę tworzyć historie o podobnym rozmachu, godne równie spektakularnych ekranizacji. Cóż mogę powiedzieć, marzyłam odważnie i mierzyłam wysoko. Od tamtego czasu zaczęłam bawić się tworzeniem w głowie własnych światów i bohaterów, wymyślałam własne historie, spisywałam je odręcznie – i zazwyczaj porzucałam zaraz po rozpoczęciu. Tak naprawdę przez lata więcej o pisaniu marzyłam niż rzeczywiście nad nim pracowałam. I oczywiście z czasem zmądrzałam na tyle, żeby zrozumieć, że z ekranizacji za miliony i wielkiej sławy raczej nic nie będzie;)

Taka prawdziwa przygoda z pisaniem zaczęła się dużo później, od konkursu na opowiadanie Pomieścia organizowanego przez Fantazmaty. Swój tekst napisałam raczej „towarzysko”, obiecałyśmy sobie z przyjaciółką, że wysyłamy nasze opowiadania razem albo wcale. I całe szczęście, bo inaczej nie znalazłabym motywacji, żeby rozgrzebaną i idącą jak po grudzie historię doprowadzić do końca. Ku mojemu zaskoczeniu opowiadanie przypadło recenzentom do gustu na tyle, że dostało szansę w kolejnym etapie. Poza tym dostałam sporo uwag, także krytycznych, które podziałały na mnie bardzo motywująco. I właśnie wtedy dotarło do mnie, że pisanie i publikowanie jest rzeczywiście w moim zasięgu, jeśli tylko włożę w to odpowiednio dużo pracy i czasu.

W jury tamtego konkursu była Magda Świerczek-Gryboś. A dzisiaj moje opowiadanie jest nominowane obok jej tekstu. Kilka lat temu nie uwierzyłabym, że coś takiego jest możliwe.

BK: Pod kątem nagrody im. Janusza A. Zajdla jesteś debiutanką. Jak się czujesz mając pierwszą nominację do tej nagrody? Co to dla Ciebie znaczy? Kiedy wiadomość o nominację Cię spotkała?

PW: Jak się czuję? Czasem wciąż ciężko mi w to uwierzyć. Do tej pory miałam przeświadczenie, że nominacje i nagrody to coś, co przytrafia się innym, bardziej „poważnym” pisarzom, a nie komuś, kto pisze rzadko i raczej hobbystycznie. Przyznaję, jestem stworzenie próżne i odkąd zaczęłam publikować, marzyłam o tym, by kiedyś nominację do Zajdla dostać. Ale nie sądziłam, że zdarzy się to tak szybko. Zaś sama wiadomość dopadła mnie z zaskoczenia podczas spaceru w lesie – dostałam sms z gratulacjami i chwilę zajęło mi zrozumienie, czego one dotyczą.

Nominacja to dla mnie też motywacja, żeby mimo niedoboru czasu nie rezygnować z pisania, nawet jeśli czasem znalezienie wolnej godziny dziennie wydaje się zadaniem niemożliwym. Znaczy też, że poprzeczka wisi wysoko, bo kolejne teksty powinny być co najmniej tak samo dobre, jeśli nie lepsze.

BK: Przeglądając Twoją bibliografię natrafiłem na same opowiadania. Głównie w Nowej Fantastyce, antologiach grupy literackiej Logrus oraz ostatnio w antologii Wiedźmy Fabryki Słów. Specjalizujesz się głównie w tym opowiadaniach czy może przymieszasz się do napisania powieści?

PW: W opowiadaniach odpowiada mi „krótszy proces produkcyjny”. Czas od pomysłu do skończenia tekstu jest stosunkowo krótki (chociaż wiem, że moje tempo pracy i tak jest dość powolne w porównaniu z innymi), łatwiej dostać feedback, zwykle też krócej czeka się na publikację. Pisanie opowiadań łatwej było mi łączyć z innymi rzeczami, którymi się zajmowałam – od studiów i pracy, przez inne hobby, a na zwykłym lenistwie kończąc. Świadomość, jak ciężko jest znaleźć wydawcę dla powieści, dodatkowo studziła mój zapał.

Popełniłam jedną powieść, ale jak na razie nie zyskała ona uznania żadnego spośród wydawnictw, do których ją wysyłałam. Co dla mnie jest jasnym sygnałem, że powinnam usiąść i napisać kolejną, po prostu lepszą. I mam nadzieję, że uda mi się wkrótce do tego zabrać. Pomysł już jest, brakuje tylko czasu i „odrobiny” samodyscypliny.

BK: Twoje nominowane opowiadanie Zawsze jest bardzo aktualne, bo dotyczy wojny i to co robi z człowiekiem, gdy z niej wraca. Czy to była Twoja odpowiedź, potrzeba chwili, na to co się dzieje za naszą wschodnią granicą?

PW: Zawsze ukazało się w październikowym wydaniu NF, pół roku po wybuchu wojny, ale powstało znacznie wcześniej. Inspiracją był fragment wywiadu z partnerkami polskich himalaistów, na który natrafiłam przypadkiem w gazecie. To był okres, kiedy interesowałam się odrobinę himalaizmem (tylko w teorii, w praktyce zdecydowanie wolę niższe góry), czytałam, oglądałam jakieś programy, ale w tamtym wywiadzie pierwszy raz zerknęłam się z perspektywą „drugiej strony” – tych, które zostają w domu, podczas gdy himalaiści zdobywają kolejne szczyty. I natychmiast poczułam, że chcę opowiedzieć taką historię, historię kogoś, kto może tylko czekać – i tego, co czekanie zrobić z człowiekiem.

Wojna pojawiła się później, pod wpływem reportaży Wojciecha Jagielskiego i skonfrontowania jego „wersji” z książką napisaną przez Grażynę Jagielską, jego żonę. Przede wszystkim chciałam jednak stworzyć historię o tym, jak to jest żyć z kimś, kogo pochłania coś niebezpiecznego (czy to wojna, czy ryzykowny sport, czy nawet po prostu stresująca praca), i jakie mogą być koszty czegoś tak pozornie banalnego jak czekanie w domu na ukochaną osobę.

BK: Pomysł na magię w opowiadaniu jest bardzo ciekawy. Bo moc biali magowie z Twojego opowiadania czerpią z dobrych wspomnień. I to jest jeden z ciekawych elementów tego opowiadania, bo główny bohater jest świadomy tego, że z każdym użyciem mocy zapomina coraz bardziej, a mimo wszystko dalej w to brnie. To też było nawiązanie do wojny, że zabiera coś z człowieka im dłużej na niej jest czy jednak chciałaś opowiedzieć przez to co innego?

PW: Motyw wojny i stresu pourazowego na pewno wpłynął na to, jak przedstawiona jest magia i magowie w tym opowiadaniu. Jednak u podstawy całego pomysłu była pamięć. Nasze doświadczenie i wspomnienia kształtują to, kim jesteśmy, wpływają na nasze wybory o tak dalej. A co stanie się, jeśli zaczniemy te wspomnienia odbierać? Na ile zmieni się człowiek, czy będzie podejmował takie same, czy inne decyzje? Chciałam poeksperymentować z tą ideą i stąd właśnie biali i czerwoni magowie.

Poza tym w fantastyce zawsze bardzo podobały mi się oryginalne pomysły na przedstawienie magii, uwielbiam też motyw kosztów, które z magią się wiążą. Dlatego w swoim opowiadaniu próbowałam osiągnąć coś podobnego.

BK: Dziękujemy za odpowiedzi