Seria Zajdlowa – Wywiad z Agnieszką Hałas

Agnieszka Hałas – Rocznik ’80, z wykształcenia doktor nauk biologicznych, aktualnie tłumaczka i autorka fantastyki. Od maja 2021 r. współredaguje (wraz z Marcelim Szpakiem) dział prozy zagranicznej w „Nowej Fantastyce”. Należy do Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury i do żeńskiej grupy literackiej Harda Horda. Spod jej pióra wyszły: cykl powieściowy Teatr węży (jego piąty i ostatni tom, Czerń nie zapomina, otrzymał w 2021 r. Nagrodę im. Janusza A. Zajdla), zbiory opowiadań Między otchłanią a morzem (2004), Po stronie mroku (2012) i Świerszcze w soli (2023) oraz powieść Olga i osty (2016) nominowana do Nagrody im. Jerzego Żuławskiego.
Biały Kruk: Dzisiaj mamy przyjemność rozmawiać z Agnieszką Hałas, nominowaną w tym roku do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla w kategorii opowiadanie, za utwór Potwór i nić, opublikowany w antologii Inne nieba (SQN). Dziękujemy, że zgodziłaś się przyjąć zaproszenie do wywiadu w Serii Zajdlowej, który zorganizowaliśmy jako Magazyn Biały Kruk Na początek standardowe pytanie. Jak u Ciebie zaczęła się przygoda z pisarstwem? Od młodości chciałaś pisać, czy pojawiło się to z czasem?
Agnieszka Hałas: Szczerze? Nigdy nie marzyłam o tym, żeby „zostać pisarką” (czytaj: zajmować się pisarstwem zawodowo), natomiast impuls do wymyślania i pisania historii pojawił się u mnie wcześnie, kiełkując w naturalny sposób z tego, że uwielbiałam czytać. Czytałam wszystko, co mi wpadło w ręce, a najbardziej ukochane książki pozostawiały taki niedosyt, że miałam ochotę napisać coś, co będzie podobne, tylko „moje”. Pierwsze próby w tym kierunku podejmowałam mając 12 lat, zainspirowana Braćmi Lwie Serce Astrid Lindgren oraz cyklem C. S. Lewisa o Narnii. Przez trzy kolejne lata wymyślałam sobie bohaterów i bohaterki przeżywających fantastyczne przygody w baśniowych światach, zapisując te opowieści ręcznie w zeszytach – stricte na własny użytek i dla własnej satysfakcji. Mając 15 lat zaczęłam kupować Nową Fantastykę i w ten sposób odkryłam, że zamiast ciągnąć jedną fabułę przez trzy zeszyty, można pisać opowiadania – zamknięte krótkie formy, a przy odrobinie szczęścia można je nawet opublikować w czasopiśmie. W mojej głowie pojawiła się myśl „aha, skoro tylu ludzi pisze i publikuje, to może ja też bym mogła?”. I potem już samo poszło…
BK: W przypadku Zajdli można Ciebie przypisać do rangi weteranki nagrody. Nie tylko jest to Twoja trzecia nominacja w życiu, ale na swoim koncie masz już jedną statuetkę za powieść. Jak obecnie podchodzisz do nagrody i nominacji? Każda Cię zaskakuje osobno czy niekoniecznie?
AH: Każdorazowo było to niezwykle miłe zaskoczenie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, z jak gigantycznej puli publikowanych co roku tekstów wyłaniane są nominacje.
BK: Twoje nominowane opowiadanie Potwór i nić zaskakuje światotworzeniem i zmieszczeniem tylu szczegółów w stosunkowo krótkim tekście. Jest również historią o zemście, który przypomina mit o minotaurze. Czym kierowałaś się pisząc to opowiadanie? Czy miało coś wspólnego z tym, co się dzieje za wschodnią granicą, czy może powstało wcześniej? Bo niektóre wątki wyraźnie wskazują na pewien Twój komentarz w tej materii.
AH: Tekst powstał oczywiście już po 24 lutego 2022 r., ale pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę nie była głównym źródłem motywacji do jego napisania. Trzeba zacząć od tego, że wszystkie opowiadania z antologii Inne nieba miały jedną wspólną (nomen omen) nić inspiracji: obrazy Jakuba Różalskiego. Ten projekt stanowił poniekąd kontynuację bardzo popularnej antologii Inne światy. W Innych niebach wizje Różalskiego przekuła na fabuły żeńska grupa literacka Harda Horda (w niepełnym składzie, bez Marty Kisiel). Każda z nas miała sobie wybrać obraz, do którego stworzy tekst, a ja jako jedyna zainteresowałam się pracą Ariadne – true story, która w nieco komiksowej, „Thorgalowej” estetyce przedstawia Ariadnę, Tezeusza i minotaura w sercu labiryntu. Mój wyjściowy pomysł na tekst o labiryncie i minotaurze w uniwersum świata Zmroczy jakoś nie zaiskrzył, ale na szczęście natchnienie wędruje czasem bardzo dziwnymi ścieżkami: czytałam książkę O północy w Czarnobylu i mój mózg w pewnym momencie do klocka „potwór w labiryncie” dołożył ludzi mieszkających wśród lasów w pobliżu czarnobylskiej elektrowni. Przypomniałam sobie utwory Marka Huberatha o wtórnie uwstecznionych technologicznie koloniach na odległych planetach (Maika Ivanna, Spokojne, słoneczne miejsce lęgowe, Vatran Auraio), wtedy nastąpił BŁYSK i kawałki układanki ułożyły się w zamkniętą, spójną historię. Dołożenie do tego aktualnej aluzji geopolitycznej było już tylko wisienką na torcie 😉
BK: Twój najnowszy zbiór opowiadań Świerszcze w soli również jest czymś nowym, stwierdziłbym, że eterycznym. Coś między jawą a snem, a zarazem przepełnione chrześcijańską symboliką. Czy to był dla Ciebie eksperyment z formą? Poszukiwanie nowych środków wyrazu?
AH: Ten zbiór opowiadań stanowi luźną kontynuację zbioru Po stronie mroku z roku 2012: opowiadania z obu książek rozgrywają się w tym samym uniwersum, wykorzystują podobne motywy oraz traktują chrześcijańską symbolikę z podobną, hm, dezynwolturą (dla niezorientowanych – w Świerszczach w soli Bóg miał trzech synów, a średni z nich zbuntował się przeciwko Ojcu, został strącony z nieboskłonu i teraz włada piekłem…). Podsumowując: nie, zbiór jako całość nie był eksperymentem. Ale w każdym tekście, jaki piszę, staram się zawsze zawrzeć coś nowego, pójść jakąś ścieżką, którą wcześniej nie szłam. Patrząc z tej perspektywy, pisanie zawsze wymaga eksperymentowania.
BK: W 2020 roku zakończyłaś cykl dark fantasy Teatr węży (ostatni tom zdobył nagrodę Zajdla). Od tamtej pory opublikowałaś wspomniany zbiór opowiadań oraz kilka utworów w osobnych antologiach lub czasopismach. Co planujesz dalej? Nowa powieść? Czy może skupisz się na opowiadaniach, np. w ramach działalności w Hardej Hordzie?
AH: Miała powstać powieść urban fantasy osadzona w zupełnie nowym uniwersum (w NF 04/23 ukazało się opowiadanie wprowadzające do tego świata, zatytułowane Najpierw zabrzmi cytara), ale powiedzmy, że sprawy się trochę skomplikowały i powieści na razie nie ma… Doświadczenie mówi, że kiedy deklaruję jakieś plany pisarskie, to potem zwykle okazuje się, że rzeczywistość postanawia ze mnie zadrwić, więc na razie nie będę podawać żadnych konkretów. Zobaczymy.
BK: Jako autorka z dorobkiem, działaczka fandomowa oraz redaktorka działu prozy zagranicznej w Nowej Fantastyce powiedz proszę, jak Twoim zdaniem rozwija się fantastyka jako gatunek? Widać coraz to większe zmiany w trendach zarówno wśród czytelników jak i samych autorów. Szczególnie widać to na płaszczyźnie pokoleniowej, ale nie tylko. Co o tym sądzisz?
AH: Przede wszystkim na rynku wydawniczym ukazuje się taki ogrom tytułów, że śledzenie trendów na bieżąco jest bardzo trudne i żeby mieć w miarę pełny obiektywny obraz, trzeba by dysponować statystykami: ile w poszczególnych dekadach wychodziło w danym kraju książek o tematyce X, ile o tematyce Y i tak dalej. Patrząc na rynek anglojęzyczny, na pewno widzę (zresztą nie tylko w fantastyce) ogrom narracji pokazujących perspektywę grup czy społeczności, które długo były marginalizowane i dyskryminowane, w tym narracji postkolonialnych. Fantastyka (wbrew temu, co twierdzą osoby do niej uprzedzone) zawsze służyła nie tylko do eskapizmu, ale do komentowania aktualnych problemów – stąd w SF bliskiego zasięgu przewijają się teraz kryzys klimatyczny i krytyka późnego kapitalizmu. Utrzymuje się ogromna popularność literatury young adult i new adult (dla czytelników, odpowiednio, w wieku 12-18 lat i 18-30 lat); te nurty rządzą się innymi prawami niż fantastyka niszowa, niekomercyjna. Przez cały czas mówię bardzo ogólnie o trendach widocznych na Zachodzie, ale w Polsce też je widać do pewnego stopnia. Nasz rodzimy rynek fantastyki jest niestety płytki; obserwuję szaleńczą nadpodaż tytułów (zarówno zagranicznych, jak i polskich), z których część sprzedaje się w bardzo niskich nakładach. Widzę też, że dosyć często książki napisane przez dziewczyny… są czytane przez dziewczyny (w tym miejscu serdecznie pozdrawiam wszystkich panów, którzy nie żywią uprzedzeń wobec fantastyki pisanej przez kobiety!).
I wreszcie – na fali wojny i wszystkiego, co z niej wynikło, widać u nas wzrost zainteresowania literaturą ukraińską, w tym fantastyką. Dowodem są premiery takich powieści jak cykl Wiedźmy Kijowa Łady Łuziny, Lazarus Switłany Taratoriny czy Pan Małodobry Wołodymyra Arieniewa (co ciekawe, znajomi ukraińscy autorzy mówią, że u nich z kolei wzrosło zainteresowanie fantastyką polską). W tym miejscu trzeba podkreślić, że w Ukrainie już po wydarzeniach roku 2014 nastąpił wśród autorów zwrot w stronę pisania po ukraińsku i zaczęły powstawać utwory odnoszące się do wojny w Donbasie, a pełnoskalowa rosyjska inwazja oczywiście znalazła natychmiast odzwierciedlenie w literaturze, także tej fantastycznej. Powstają teksty takie jak Tam, gdzie będzie ogród Wołodymyra Arieniewa (NF 12/22) czy Odrobina szczęścia Pawła Derewianki (NF 06/23) będące przetworzeniem bieżących dramatycznych doświadczeń. Polska fantastyka oczywiście też będzie odnosić się literacko do tej wojny jeszcze w wielu utworach, ale my ten dramat obserwujemy zza granicy; tym razem to nie my walczymy o swój byt i tożsamość narodową.
BK: Bardzo dziękujemy Ci Agnieszko za odpowiedzi.